Osłabiona Łysica nie dała rady liderowi

Zmęczenia organizmu nie da się oszukać
Jako pojedynek dwóch najlepszych rewolwerowców IV ligi świętokrzyskiej anonsowano sobotnie spotkanie ekipy Janusza Cieślaka z sandomierską Wisłą. Górą w starciu okazał się Mateusz Michalski, który we wspomnianej klasyfikacji zrównał się ilością goli z Mirosławem Kalistą (obaj po 22), a goście wygrali 3:0. – Mamy nadzieję, że w najbliższym meczu z Lubrzanką Kajetanów zrehabilitujemy się za porażkę – powiedział szkoleniowiec miejscowych.
Gospodarze przystępowali do spotkania po środowej przegranej z rezerwami Korony Kielce w półfinale piłkarskiego Pucharu Polski na szczeblu okręgu. – Postaramy się zrobić wszystko, by grając przed własną publicznością zapunktować – zapowiadał przed pierwszym gwizdkiem Janusz Cieślak, trener Łysicy Bodzentyn, która w konfrontacji z liderem z Sandomierza musiała radzić sobie bez dwóch kluczowych zawodników podstawowego składu. Decyzją komisji dyscyplinarnej Świętokrzyskiego ZPN, rosły pomocnik Łysicy Piotr Pawłowski, po czerwonej kartce, jaką ujrzał w starciu ze Spartą Kazimierza Wielka musi pauzować 2 spotkania. Wyraźnie zmęczeni gospodarze mieli zbyt mało futbolowych argumentów, by znaleźć sposób na pokonanie szczelnej defensywy Wisły.
- Bramka na 2:0 sprawiła, że uszło z nas powietrze. Nie szukam usprawiedliwienia, ale gramy ostatnio praktycznie co trzy dni, co z pewnością musi odbić się na dyspozycji zawodników – zauważył trener Łysicy. – Kłopoty kadrowe sprawiły, iż mieliśmy zbyt małą liczbę zmienników, którzy w trudnym momencie byliby w stanie wejść z ławki i pomóc drużynie. Tego zabrakło. Zmierzyliśmy się z zespołem bez wątpienia najlepszym jaki gościł w ostatnich miesiącach w Bodzentynie. Wisła pokazała kawałek dobrej piłki. Argumenty były po jej stronie. To drużyna, która w swoich szeregach ma doświadczonych graczy jak Jarosław Piątkowski czy Mateusz Michalski. W grze przyjezdnych widać było większą determinację i chęć wygrania meczu. Cztery zmiany jakich dokonał trener Jarosław Pacholarz wniosły sporo ożywienia. Świeża krew była, w naszej sytuacji niezbędna – dodał.
W najbliższą środę, podopieczni Janusza Cieślaka zmierzą się w zaległym spotkaniu z prowadzoną przez Dariusza Świetlika, byłego trenera Łysicy i zawodnika tego klubu, Lubrzanką Kajetanów. – Musimy jak najszybciej podnieść się i zrehabilitować za porażkę. Czekamy na powrót do składu Piotra Pawłowskiego. Postaramy się zrobić wszystko by zapunktować na stadionie w Ćmińśku. Po meczu z liderem nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko pogratulować drużynie gości, bo na pewno była lepszym zespołem i zasłużenie sięgnęła po 3 punkty – stwierdził trener Cieślak.
Planem Łysicy na zaskoczenie bloku obronnego sandomierzan był szybki kontratak. Długie podania miały dotrzeć do Mirosława Kalisty lub rosłego Mariusza Jarosa. – Przed przerwą uderzenie Mirka trafiło w słupek. Z pewnością gdyby udało się zdobyć gola kontaktowego, obraz meczu wyglądałby inaczej. Takie jest życie. Musimy przełknąć gorycz porażki i nauczyć się z tym żyć. Do końca rundy wiosennej pozostało coraz mniej spotkań, w których jesteśmy w stanie zapunktować. Chcemy godnie pożegnać się z ligą. Łatwych meczów już nie będzie – podkreślił opiekun Łysicy.
R.R.
IV liga świętokrzyska
31. kolejka (27 maja)
ŁYSICA BODZENTYN – WISŁA SANDOMIERZ 0:3 (0:2)
0:1 Marcin Sudy (17), 0:2 Mateusz Michalski (37), 0:3 Hubert Sipierski (78)
Sędziował: Piotr Kosiela (Starachowice). Widzów: 200.
ŁYSICA: Bilski – Dulęba (84. Kucała), Szymoniak, Kołodziejski, D. Kowalski, Kalista, Ryba, D. Chrzanowski, Garbacz, Anduła, Jaros. Trener: Janusz Cieślak.
WISŁA: Drzymała – Górski, Juda (82. Tur), Sudy (60. Nikanowicz), Michalski, Piątkowski Ż, Korona (70. Bażant), D. Chorab (70. Ziółek), Sipierski, Lewandowski, Beszczyński. Trener: Jarosława Pacholarz.
Komentarze