Mojecki bez sentymentów dla Łysicy

Mojecki bez sentymentów dla Łysicy


Grząskie i nasiąknięte jak gąbka wodą boisko w Łagowie nie ułatwiało zadania. Trudne warunki były jednakowe dla obu ekip, a lepiej poradzili sobie w nich gospodarze, którzy pokonali Łysicę (IV liga świętokrzyska) 3:0. Dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Karol Mojecki, który przed kilkoma laty zdobywał gole dla... klubu z Bodzentyna.

Kluczowa dla losów rywalizacji okazała się sytuacja z 58. minuty, kiedy czerwoną kartką ukarany został Dominik Chrzanowski. Od tego momentu, podopieczni Janusza Cieślaka musieli myśleć nie tylko o odrabianiu strat, ale także grze w osłabieniu. Zdarzenie przy linii bocznej wywołało sporo kontrowersji. Po meczu mówił o tym obserwator z ramienia Świętokrzyskiego Związku Piłki Nożnej. Czy bardziej sprawiedliwym rozstrzygnięciem nie byłoby pokazanie zawodnikowi żółtej kartki?

- Nie jest łatwo pogodzić się z tym faktem. Ze strony naszego zawodnika nie było wejścia wyprostowaną nogą. Sytuacja miała miejsce na środku boiska. Jeśli już sędzia zdecydował się na ukaranie kartką, powinno zakończyć się tylko na żółtym kartoniku – powiedział po ostatnim gwizdku sędziego szkoleniowiec Łysicy Janusz Cieślak. Jedynym sposobem na rozmontowanie defensywy ŁKS-u Łagów były długie podania, adresowane do dwójki napastników: Mirosława Kalisty oraz Dariusza Anduły. – Warunki były trudne. Przed rozpoczęciem spotkania zwracałem na to uwagę. O grze w piłkę na takiej murawie raczej nie mogło być mowy. Karol Mojecki zbyt łatwo doszedł do pozycji strzeleckiej i zrobiło się 1:0. Prawda jest taka, że wygrała drużyna, która więcej walczyła niż operowała futbolówką. Nie wszyscy podjęli rękawice, dlatego wracamy do domów bez punktów – zaznaczył szkoleniowiec bodzentyńskiego IV-ligowca.

Mimo, iż Łysica, zwłaszcza po zmianie stron miała sytuacje do strzelenia gola, zawiodła skuteczność. – Zamiast łatwiejszych, wybieraliśmy trudne rozwiązania. Futbol to gra błędów. Popełniliśmy ich zbyt dużo, by mieć nadzieję na wywiezienie korzystnego rezultatu – podkreślił trener Cieślak, który niedzielnego rywala zna jak mało kto. Kilkanaście miesięcy temu pracował w klubie z Łagowa. – Jestem przekonany, że gdyby Mirek Kalista lub Szymon Michta wykorzystali dobre dośrodkowanie Mateusza Kołodziejskiego, losy meczu udałoby się przechylić na naszą stronę. Grając w 10 zasłużyliśmy na jedno trafienie – dodał.

Łysica w ostatniej kolejce rundy jesiennej, podejmie przed własną publicznością Nidę Pińczów. Inny scenariusz niż 3 punkty po stronie gospodarzy nie będzie raczej wchodził w grę. – Chcemy podtrzymać dobrą passę w bataliach na własnym stadionie. Mamy nadzieję, na udane pożegnanie się z kibicami w tym roku – podkreślił Cieślak.

 Przygotował i opracował: Rafał Roman

IV liga świętokrzyska
16. kolejka (6 listopada)
ŁKS ŁAGÓW – ŁYSICA BODZENTYN 3:0 (1:0)
1:0 Karol Mojecki (11), 2:0 Karol Mojecki (64), 3:0 Patryk Dulęba (88)-samobójcza

Sędziował: Damian Muchacki (Ostrowiec Św.)

ŁYSICA: Ścisłowicz – Pawłowski, Kardas, Szymoniak, Kołodziejski, D. Chrzanowski CzK 58 min., Ryba (72. Dulęba), Michta Ż (80. Garbacz), D. Kowalski (72. Barucha), Anduła, Kalista. Trener: Janusz Cieślak.
ŁKS: Shram – Kowalski, Jaworek, Basąg, Bujakowski, Piotrowicz, Świątek, Bęben, Mojecki, Jaskuła, Stachura. Trener: Paweł Jaworek.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości