Worek z bramkami rozwiązał się po przerwie

Worek z bramkami rozwiązał się po przerwie


- Tydzień wcześniej, w Sandomierzu straciliśmy dwa punkty. Tym razem byliśmy faworytem i z tej roli wywiązaliśmy się tak jak trzeba - powiedział wyraźnie zadowolony szkoleniowiec Łysicy Bodzentyn (IV liga świętokrzyska) Janusz Cieślak.

Jego podopieczni zaaplikowali Partyzantowi Radoszyce pięć bramek i w pełni zasłużenie sięgnęli po 3 "oczka".

Remis w meczu wyjazdowym, zwycięstwo przed własną publicznością -taki scenariusz powoli staje się już regułą drużyny z Bodzentyna. W Sandomierzu, to ekipa Janusza Cieślaka była bliżej zgarnięcia pełnej puli. To czego nie udało się dokonać w popularnym, miasteczku nad Wisłą, Łysica odbiła sobie w Bodzentynie. Choć już początek niedzielnego starcia, nie wskazywał na to by Partyzant położył się na murawie i czekał na najniższy wymiar kary. Goście szybko wyszli na prowadzenie. Sygnał do odrabiania strat dał doświadczony defensor Radosław Kardas. Łysica jeszcze przed przerwą zadała skuteczny cios.

- W starciu z liderem tabeli z pewnością pozostawiliśmy po sobie dobre wrażenie. Do domu wróciliśmy z punktem, ale mogliśmy czuć niedosyt. Szkoda sytuacji z rzutem karnym i dwóch, dobrych okazji do wpisania się na listę strzelców – wracał pamięcią do tego, co wydarzyło się tydzień wcześniej trener Cieślak. Tym razem jego drużyna wrzuciła piąty bieg i odniosła siódme zwycięstwo w rundzie jesiennej. – Byliśmy skuteczni w 100 procentach. Proste rozwiązania okazały się najbardziej skuteczne. Wyprowadziliśmy kontry, po których golkiper Partyzanta musiał wyciągać futbolówkę z siatki. Właśnie w taki sposób powinniśmy grać, zwłaszcza w trudnych warunkach atmosferycznych, przy bocznym wietrze – zaznaczył szkoleniowiec gospodarzy.

Większość z ofensywnych akcji Łysicy rodziła się w bocznych sektorach. – Piłka nożna to gra błędów. Wykorzystaliśmy je i cieszymy się z 3 punktów – podkreślił trener miejscowych, który w porównaniu do poprzedniego meczu, dokonał kilku zmian w wyjściowym składzie. W podstawowej 11, ponownie znalazło się miejsce dla Szymona Michty, ze skrzydła do ataku obok Dariusza Anduły przesunięty został Mirosław Kalista. Były gracz starachowickiej Juventy ustrzelił hat tricka. – Zabrakło Krystiana Płusy, dlatego trzeba było zmodyfikować ustawienie. Fajnie, że są zastępcy. Po to trenowali, po to przygotowali się by w takim momencie, wejść i pomóc. Cieszę się, bo to pełnowartościowi zawodnicy. Mateusz Kołodziejski, Patryk Barucha czy Dariusz Kowalski prezentują się coraz lepiej. Warto z nich korzystać. Wiem, że śmiało mogę na nich postawić i jakość drużyny na pewno nie obniży się. Chęci, ambicji i woli walki nie można im odmówić – dodał trener Cieślak.

Łysica musiała radzić sobie także bez dotychczasowego kapitana Piotra Maniary. – To ważna postać drugiej linii. Kiedy jest w składzie łatwiej nam się gra. Razem ze swoim imiennikiem Piotrem Rybą stanowią zaporę trudną do pokonania. Tak zagrali m.in. przeciwko Sparcie Kazimierza Wielka. Mam oczywiście nadzieję, że Piotrek wróci do treningów w pełni sił i nam pomoże. Zastąpili go inni i trzeba przyznać, że wywiązali się ze swojego zadania – mówił doświadczony coach.

Gole dla Łysicy to spora zasługa Dariusza Anduły. – Z rasowego snajpera zamienił się w asystenta. Widać, że z Mirkiem Kalistą, który wykorzystał swoje największe atuty: skuteczność i szybkość, lubią grać, szukają się na boisku. Naturalnie z korzyścią dla zespołu - dodał. Przed bodzentyńskim zespołem dwa mecze ligowe: z ŁKS-em Łagów i kończąca pierwszą odsłonę sezonu batalia z Nidą Pińczów. – Łagów to niewygodny przeciwnik. Widziałem jak radził sobie z konfrontacji z rezerwami Korony Kielce. Podchodzi wysoko, atakuje agresywnie, zakłada pressing. Musimy być nastawieni na walkę. Jestem optymistą. W drużynie jest super atmosfera. Widać to na treningach, przekłada się to również na mecze ligowe. Mamy dobrą pozycję wyjściową do tego by gonić czołówkę. I co także istotne, korzystny terminarz rundy rewanżowej – zakończył Cieślak.

Przygotował i opracował: Rafał Roman

IV liga świętokrzyska
15. kolejka (30 października)
ŁYSICA BODZENTYN – PARTYZANT RADOSZYCE 5:1 (2:1)
0:1 Jakub Jaśkiewicz (6), 1:1 Radosław Kardas (16), 2:1 Mirosław Kalista (29), 3:1 Mirosław Kalista (53), 4:1 Mirosław Kalista (70), 5:1 Szymon Michta (89)
ŁYSICA: Ścisłowicz - Pawłowski, Kardas, Szymoniak, Kołodziejski D. Chrzanowski, Ryba Ż (77. Garbacz), Michta, D. Kowalski (80. Dulęba), Anduła (72. Barucha), M. Kalista. Trener: Janusz Cieślak.


PARTYZANT: Kaszuba - Piotr Markowicz (58. Korol, 88. Szmidt), Idzikowski, Miśtal, Paweł Markowicz, Kuśmierczyk, Opara, Jaśkiewicz, Papros (46. Samburski), Grudzień, Sosiński.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości