Piotr Dejworek po meczu z Sołą

Piotr Dejworek po meczu z Sołą


LYSICABODZENTYN.FUTBOLOWO.PL: Dwie, ostatnie porażki podziałały na zespół jak zimny prysznic. Rehabilitacja przyszła jednak w odpowiednim momencie, kiedy do Bodzentyna przyjechał wicelider. Nawet najwięksi optymiści pewnie nie spodziewali się, że spotkanie zakończy się takim wynikiem.

P. DEJWOREK, SZKOLENIOWIEC ŁYSICY: - Nie trudno zwrócić uwagę na to, że jeśli w meczu jako pierwsi tracimy gola, wraz z upływem minut trudniej jest nam się podnieść. Mamy swój styl. Ale kiedy przegrywa się 0:1, często trzeba modyfikować założenia taktyczne. Rywal ma łatwiej, może się bronić. Jeśli spotkanie od początku jest wyrównane, tak jak w przypadku konfrontacji z Sołą, kiedy nie straciliśmy bramki, a udało nam się ją zdobyć, wtedy zespół funkcjonuje dobrze. Gramy szybko i widowiskowo. Wynik jaki udało się osiągnąć w starciu przeciwko Sole, jest tego najlepszym przykładem. Z Garbarnią, przed własną publicznością nie zagraliśmy źle. Zabrakło szczęścia. W sobotę udowodniliśmy, że potrafimy być skuteczni. Przy wygranej 5:0 grzechem byłoby mówić, iż strzeliliśmy mało goli. Nie zmienia to faktu, że warto pamiętać przynajmniej o jeszcze dwóch sytuacjach: Szymona Michty czy Dominika Chrzanowskiego. Po przerwie wyprowadzaliśmy groźne kontrataki, które również mogły zakończyć się bramkami. Nie bądźmy zbyt chytrzy. Cieszmy się z tego, co jest.

Po 8. kolejkach Łysica ma 12 punktów na koncie i śmiało walczy o górną połówkę tabeli.

- Punkty wywalczone w taki sposób jak dziś cieszą podwójnie. Soła była naszym ósmym przeciwnikiem od początku rundy, ale moim zdaniem zaprezentowała się przeciętnie. Daleki jestem jednak od tego by twierdzić, że to słaba drużyna. Sześć kolejnych zwycięstw, jakie odnieśli piłkarze trenera Stemplewskiego z pewnością robi wrażenie i daje wiele do myślenia. Goście szybko stracili gola, ich gra szybko posypała się. Nie byli w stanie stworzyć groźnej sytuacji w naszym polu karnym. Przy wyniku 5:0 wkradło się rozprężenie, ale nic z tego nie wynikało. Tomek Dymanowski nie miał zbyt wiele pracy. Przyjezdni mogą mieć pretensje wyłącznie do siebie.

Przeciwko wiceliderowi świetnie spisał się Dominik Chrzanowski, który mógł mieć obawy, że nie wystąpi w tym meczu od początku. Za zaufanie odpłacił się w najlepszy z możliwych sposobów.

- Na taki jego występ czekałem od 8 miesięcy. Wszedł do I zespołu z juniorów. Widziałem na co go stać, i jakie drzemią w nim możliwości. Udowodnił, że potrafi grać w piłkę. Dwa trafienia, w dodatku jeszcze kilka dobrych, indywidualnych akcji, wystawiają mu wysoką notę. Świetnie na prawej obronie spisał się Patryk Dulęba, który ma 16 lat i dziś mógł zagrać maksymalnie 80 minut. Do wartość dodatnia. Generalnie, cała defensywa zagrała perfekcyjnie. Do kolejnego meczu, który już w sobotę w Andrychowie postaramy się przygotować jak najlepiej. Tydzień postaramy się wykorzystać optymalnie. Beskid ma tylko jeden punkt i jest drużyną, która nam leży. Potrafimy tam dobrze zagrać.

Martwić mogą kontuzje Huberta Mularczyka oraz Przemysława Kupczyka.

- Po czerwonej kartce do składu wróci Krystian Płusa. Z urazami zmagają się Piotr Fortuna i Piotr Maniara. Wiemy już, że obaj nie wyleczą się szybko. Potrzebują ok. 3-4 tygodni by mówić o jakimkolwiek powrocie do treningów. Kontuzje nas nie oszczędzają, ale będziemy musieli sobie i z tym poradzić. Z rezerw wejdą pewnie kolejni, miejscowi zawodnicy, tacy jak Grzegorz Grzegorski, który dał dobrą zmianę.

Rozmawiał Rafał Roman

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości