Soła popłynęła w Bodzentynie

Soła popłynęła w Bodzentynie

Niech żałują ci kibice, którzy sobotnie przedpołudnie postanowili spędzić nie na stadionie w Bodzentynie, a w zupełnie innym miejscu. Choć podopieczni Piotra Dejworka z pewnością nie byli faworytem konfrontacji z ekipą z Oświęcimia, po ostatnim gwizdku sędziego nie kryli radości. I trudno się dziwić, bo w pełni zasłużenie zainkasowali komplet punktów.​ Do tej pory w starciach pomiędzy tymi zespołami padały remisy bądź lepsza byłą Soła która z Bodzentyna jak dotąd wywoziła komplet punktów. Tym razem było inaczej, oświęcimianie polegli z kretesem i to aż 5:0!! co z pewnością jak na ten zespół jest kompromitacją.

Wyjazdowa porażka 0:4 ze Spartakusem w Daleszycach i nieszczęśliwy rezultat pojedynku z Garbarnią Kraków, tylko podrażnił bodzentyński zespół. – Zagramy na miarę swoich możliwości, przez co postaramy się zrehabilitować za ostatnie, niekorzystne wyniki – zapowiadał szkoleniowiec Łysicy Piotr Dejworek. Powodów do optymizmu, nie miał jednak zbyt wiele, zważywszy na listę zawodników, którzy narzekali na urazy (m.in. Piotr Fortuna oraz Piotr Maniara) lub których, tak jak w przypadku Mirosława Kalisty zmogło przeziębienie. W podstawowej 11 zabrakło miejsca dla pauzującego za czerwoną kartkę Krystian Płusy. Na prawej stronie czteroosobowego bloku defensywnego z konieczności musiał zastąpić go Patryk Dulęba.

Pierwsze minuty spotkania to lepsza gra gości którzy dłużej utrzymywali się przy piłce. Przyjezdni starali się grać wysokim pressingiem co przez pierwsze 10 minut skutkowało wielką niedokładnością po stronie gospodarzy.
W 7 minucie Solarze przeprowadzili składną akcję po której piłkę z pustej bramki wybił Szymoniak. Łysica odważniej zagrała w 12 minucie co przyniosło jej gola, piłkę z prawej strony dostał Michta który nawinął obrońcę i oddał strzał w światło bramki, piłka po jego uderzeniu trafiła w obrońcę gości i wpadła do bramki.

Goście starali się szybko doprowadzić do wyrównania jednak w ich grze brakowało pomysłu, dziewięć minut później było 2:0, na strzał z dystansu zdecydował się Kalista jego strzał co prawda obronił Koper jednak od razu z dobitką pospieszył Chrzanowski który mógł po chwili cieszyć się z premierowego gola w tej klasie rozgrywkowej.

Podopieczni Sebastiana Stęplewskiego starali się jak mogli by doprowadzić do wyrównania jednak na przeszkodzie ich poczynaniom stanęła bardzo dobrze dysponowana obrona Łysicy z Dymanowskim na czele.
W 34 minucie drugiego gola w tym spotkaniu mógł zdobyć Chrzanowski jednak piłka po jego strzale głową wylądowała na poprzeczce.
Ta sztuka udała się Dominikowi w 44 minucie kiedy to po ładnej akcji z środka pola nasz pomocnik nawinął obrońcę i pięknym strzałem w długi róg z 25 metrów umieścił piłkę w siatce, chwilę po tym sędzia zakończył pierwszą połowę.

Łysica na tle wicelidera prezentowała się jak profesor, który dał swojemu uczniowi solidną lekcję futbolu. Przyjezdni pretensje mogą mieć tylko do siebie. Na domiar złego spotkanie kończyli w dziesiątkę. Sprytnie przed polem karnym zachował się Dariusz Anduła, który wykorzystał fakt, że w pierwszej połowie żółtą kartką ukarany został Marcin Drzymont. Snajper Łysicy był nieprzepisowo zatrzymywany, a sędziemu nie pozostało nic innego jak ukarać byłego stopera Korony Kielce i poznańskiego Lecha czerwonym kartonikiem. Chwilę po tym do rzutu wolnego podszedł Kalista który huknął jak z armaty a piłka wylądowała w siatce. Stało się jasne że tego spotkania bodzentynianie nie przegrają a przecież byłą dopiero 53 minuta.

Gościom nie pozostało nic innego jak tylko walczyć o honorowe trafienie, okazji ku temu mieli kilka a to dobrze interweniował Dymanowski, a to piłkę z bramki wybił Dulęba a to innym razem strzał zblokowali obrońcy. Łysica podobnie na podwyższenie wyniku mogła połasić się parę razy. Jednak z licznych sytuacji wykorzystała jedną, tą z 61 minut kiedy to po doskonałym podaniu oko w oko z bramkarzem Soły stanął Anduła jego strzał obronił jednak dobitki Michty już nie.
Gdyby mecz zakończył się wynikiem 8:0 dla nas, pewnie zaskoczenie byłoby jeszcze większe – stwierdził zadowolony Anduła, który co prawda tym razem nie wpisał się na listę strzelców, ale udowodnił, że z nim w składzie Łysica będzie jeszcze groźniejsza dla przeciwników. Bodzentynianie udowodnili w tym spotkaniu wielu osobom że nie składają broni a walczą w każdym spotkaniu o pełną pulę. W swoim kolejnym pojedynku podopieczni Piotra Dejworka udadzą się do Andrychowa gdzie zmierzą się z miejscowym Beskidem.

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości