Niedosyt po ostatnim gwizdku sędziego w Muszynie

Jako pojedynek sąsiadów w III-ligowej tabeli zapowiadane było sobotnie starcie Popradu Muszyna z bodzentyńską Łysicą. Mimo, iż ekipa Piotra Dejworka powoli mogła szykować się do świętowania wywalczenia kompletu punktów, w 90. minucie miejscowym, po jak się okazało skutecznej dobitce z rzutu karnego, udało się doprowadzić do remisu.

- Gdyby pominąć końcówkę pojedynku, do domów wracalibyśmy w zdecydowanie lepszych nastrojach. A tak pozostał duży niedosyt. Dwa punkty straciliśmy w kontrowersyjnych okolicznościach – komentował szkoleniowiec Łysicy Piotr Dejworek. – Dla mnie to, co arbiter zrobił w końcówce, było niezrozumiałe. Być może takie zachowanie tłumaczy dlaczego Poprad przed tą kolejką, był tak wysoko w tabeli. Kontrowersja to i tak zbyt lekkie wytłumaczenie decyzji o podyktowaniu karnego – dodał, oceniając zachowanie napastnika miejscowych i sprytu, jakim się wykazał w kontakcie z Kamilem Garbaczem. – Moim zdaniem sędzia powinien pokazać żółtą kartkę za próbę wymuszenia 11. Tym bardziej, iż znajdowałem się blisko tej sytuacji i mogłem ją ocenić, w taki a nie inny sposób – podkreślał Dejworek.
I chwalił swoich podopiecznych. - Byliśmy zespołem dojrzalszym, lepszym. Mieliśmy swoje okazje do tego, by wpisać się na listę strzelców, tak jak choćby w przypadku Mirosława Kalisty czy Dariusza Anduły. Warty odnotowania był również strzał Szymona Michty, po którym futbolówka trafiła w poprzeczkę. Pierwszą połowę graliśmy z wiatrem i wydawać by się mogło, że to dzięki warunkom atmosferycznym przeważaliśmy. Na drugą odsłonę wyszliśmy jeszcze bardziej zdeterminowani by wygrać. Akcje mogły się podobać, bo przeprowadzaliśmy je na dużej szybkości. Nie ustępowaliśmy rywalowi w środkowej strefie boiska – relacjonował opiekun drużyny z Bodzentyna.
Kamil Garbacz, którego pojawienie się na murawie miało dać taktyczną zmianę, tak naprawdę stał się ofiarą sędziego. – Nie nazwałbym tego błędem, lecz zachowaniem sędziego z pełną premedytacją. Kamil zamknął rywalowi drogę do bramki. Nie zrobił żadnego ruchu nogą. Świetnie spisał się Tomasz Dymanowski, ale przy dobitce nie miał szans. Zabrakło szczęścia. Naszym defensorom trudno było dogonić napastnika, który miał bliżej do piłki – stwierdził Dejworek.
Remis, a co za tym idzie podział punktów nie urządzał ani Popradu, ani Łysicy. – Jedno oczko przywiezione z trudnego i dalekiego terenu, na pewno jest sukcesem i ma swoją wartość. W tym momencie nie patrzmy jednak na dorobek punktowy. To mecz numer 4, w którym nie doznajemy porażki, mierząc się z solidnymi rywalami, takimi jak Soła Oświęcim czy Wisła II Kraków. To nie przeciętne zespoły. Takie rezultaty z pewnością stawiają nas w korzystnym świetle – zaznaczył szkoleniowiec Łysicy, którą w najbliższych dniach czekają dwa starcia. W środę w Pucharze Polski na szczeblu okręgu z ŁKS-em Łagów, a w sobotę z Podhalem Nowy Targ. – Nie oszukujmy się: dysponujemy w tej chwili wąską kadrą. Musimy radzić sobie bez rekonwalescentów: Piotra Pawłowskiego, Piotra Fortuny czy narzekającego ostatnio na kłopoty ze zdrowiem Piotra Maniary. Cieszy fakt, że dobrze spisuje się miejscowa młodzież. Zmiana Piotra Ryby w przerwie podyktowana była tylko i wyłącznie żółtą kartką, jaką miał na koncie. Skończyło się niefartownie, bo jego zmiennik Patryk Dulęba na początku drugiej połowy także ukarany został kartką. Takie jest życie, a na pewne decyzje wpływu nie mamy. Zrobimy wszystko by w przyszłym sezonie, ta drużyna bez względu na to w której lidze będzie, nie została osłabiona – kończy Dejworek.

III liga małopolsko-świętokrzyska
11. kolejka (10 października)
POPRAD MUSZYNA – ŁYSICA BODZENTYN 1:1 (0:0)
0:1 Szymon Michta (71), 1:1 Wojciech Janur (90)
Sędziował: Konrad Kolak (Nowy Sącz). Widzów: 50.
ŁYSICA: Dymanowski – Płusa, Szymoniak, Kardas, Kupczyk Ż, Chrzanowski, Mularczyk, Ryba Ż (46. Dulęba Ż), Michta (87. Garbacz), M. Kalista, Anduła. Trener: Piotr Dejworek.