Łysica rozbita przez lidera

Łysica rozbita przez lidera

GARBARNIA:Marcin Cabaj – Mariusz Stokłosa, Kamil Moskal, Krzysztof Kalemba, Petar Borovicanin(78 Damian Szymonik) – Karol Kostrubała, Łukasz Nowak (64 Łukasz Pietras) – Patryk Serafin, Marcin Siedlarz, Piotr Ferens (75 Marcin Cygnarowicz) – Tomasz Ogar(62 Dariusz Łukasik).

ŁYSICA:Tomasz Dymanowski – Krystian Płusa (77 Kamil Mech), Radosław Kardas, Łukasz Szymoniak,
Przemysław Kupczyk, Patryk Dulęba (70 Piotr Ryba), Hubert Mularczyk, Piotr Maniara, Piotr Pawłowski, Dominik Chrzanowski (60 Kamil Garbacz), Szymon Michta (82 Grzegorz Grzegorski).


Łysica Bodzentyn nie uniknęła dzisiaj totalnej klęski w meczu „Garbarzami”. Ci z z pięciobramkowym bagażem odesłali gości w powrotną drogę do domu.

Łysica nie przetrwała, za to zachował życie krawat jednego z wiernych sympatyków „Brązowych”. Pan Leszek Maj obwieścił krótko przed pierwszym gwizdkiem, że miał sen, w którym Garbarnia rozgromiła Łysicę aż 8:0. - Jeśli padnie taki wynik, zjem krawat! - padła deklaracja, z pozoru nie niosąca z sobą większego ryzyka.

A jednak… Po trzech kwadransach meczu, teoretycznie rzecz ujmując, z krawata została tylko połowa. Wynik brzmiał bowiem 4:0, co było konsekwencją koncertowego rozegrania przez podopiecznych Mirosława Hajdy kilkunastu minut tej części spotkania. Łysica wywiozła przed rokiem punkt z Rydlówki, ale teraz już przed powrotem do szatni została pozbawiona wszelkich złudzeń.

„Garbarze” jeszcze przy stanie bezbramkowych prezentowali wysoką formę. Po kornerze Nowaka Kostrubała „główkował” nad poprzeczką. Za chwilę groźną centrę oddał Ferens, Siedlarz nie był w stanie sięgnąć piłki głową. Zablokowane zostało uderzenie Kalemby. Zaś po doskonałym technicznie lobie Serafina Dymanowskiemu przyszła w sukurs poprzeczka.

Dzięki dynamicznej szarży Ogara „Brązowi” zyskali korner. To samo było po zaskakującym strzale Kalemby. Piłkę zgrywał głową Moskal, Ogar był blisko powodzenia. Wreszcie piękne prostopadłe podanie bodaj Kostrubały dotarło do Ferensa, Siedlarzowi „na wślizgu”zabrakło centymetrów.

Całkiem niepotrzebny antrakt trwał kilka minut. Najpierw mieliśmy kolosalne zamieszanie na przedpolu Cabaja. Po chwili niebezpieczną sytuację wyjaśnił Nowak. Za moment Cabajowi zdarzyła się „wpadka”, ale naprawił ten błąd, choć Michta i Dulęba mogli dać Łysicy zaliczkę.

Od 33. minuty rozpętało się istne piekło. Składną akcję zainicjował Nowak, a całość zamknął kapitalnym strzałem Ogar. Była to piorunująca „bomba”, na dodatek zrzucona zaskakująco i precyzyjnie. Dymanowski nie miał żadnych szans. Błyskawicznie powinien pójść za ciosem Ferens, ale ostatecznie otworzyła się dobitkowa szansa przed Ogarem. Podjął zbyt szybką decyzję i Łysica znów nie padła na deski.

Nastąpiło to chwilę później, gdy Ogar świetnie powalczył o piłkę, a na dodatek idealnie dograł wzdłuż bramki do Serafina. Gol jak z gier podwórkowych, oczywiście w jak najbardziej pozytywnym sensie.

„Garbarzom” wciąż było mało, iście wilczy apetyt objawili w najpiękniejszej akcji całego meczu. Z prawej strony pięknie dośrodkował Siedlarz, zaś Ogar popisał się filmowym „szczupakiem”. Bramkarzom pozostaje w takich sytuacjach jeno odprowadzenie piłki wzrokiem…

To samo zresztą miało miejsce, gdy zza pola karnego przymierzył Borovicanin i znów nie było co zbierać. To był końcowy akord dziesięciominutowego koncertu, bo Dymanowski zdołał sparować strzał Serafina.

Zaraz po zmianie stron Dulęba próbował choćby trochę zmniejszyć ciężkie straty. Pod przeciwną bramką Ferens podał do Serafina, ten uderzył obok celu. Ale w 59. minucie Ogar profesorsko rzucił lobem podanie do Kostrubały, ten z bliska pokonał Dymanowskiego.

Cabaj wygrał pojedynek oko w oko z Michtą. Z kolei Pawłowski w korzystnej sytuacji posłał piłkę obok słupka. W tzw. międzyczasie Stokłosa dopełnił formalności po koronkowej akcji, ale został odgwizdany ofsajd Ferensa. Wreszcie Serafin skorzystał z asysty Siedlarza, Dymanowski był na posterunku.

Łysica została dziś zdemolowana przez rozpędzonego lidera tabeli. Zakończyć trzeba nietypowo, apelem, wystosowanym z upoważnienia co najmniej kilkunastu fanów Garbarni. Oto uprasza się Pana Leszka Maja, aby jak najczęściej miewał sny podobne do wczorajszego. I aby nie zmieniał krawata, najlepiej do końca sezonu. Swoją drogą, wśród kibiców „Garbarzy” są już gromadzone środki na ewentualność krawatowej „zrzutki”. Że akcja mieć będzie charakter spontaniczny, tłumaczyć nie trzeba...
Fotorelacja przygotowana przez Przemysława Marczewskiego >>>TUTAJ<<<
 

Relację przygotował i opracował Pan Jerzy Cierpiatka
Zdjęcia: Przemysław Marczewski

Skrót spotkania:

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości