Łysica lepsza od rezerw Korony
Korona II Kielce - Łysica Akamit Bodzentyn 0:3 (0:0)
Bramki:0:1 Szymon Michta 60 min., 0:2 Piotr Pawłowski 74, 0:3 Mirosław Kalista 86.
Korona II:Mazur - Piwowar , Wrześniewski , Lenartowski , (46 Merchut ) Kobryń - Paprocki , Szmalec (82 Pietras), Kotarzewski, Janiec (66 Jaśkiewicz ), Stachura (74 Dziubek ) - Laskowski .
Łysica:Dymanowski - Płusa , Ciesielski (46 Kardas ), Szymoniak , Kozubek - Kiełbasa (81 P. Gardynik .), Trela , Pawłowski , Horna (90 D. Gardynik.), Kalista - Michta (64 Fortuna ).
Kartki:żółte: Janiec, Piwowar (Korona II).Sędziował:Michał Górka z Tarnowa.Widzów:100.
W swoim przedostatnim spotkaniu ligowym Łysica Akamit Bodzentyn pokonała w Kielcach rezerwy Korony 3:0. Spotkanie rozgrywane w ramach rozgrywek trzeciej ligi Małopolsko-Świętokrzyskiej mogło się podobać kibicom którzy licznie stawili się na stadion przy ulicy Szczepaniaka. Początek spotkania to wyrównana gra obu zespołów przez co więcej było walki w środku pola niż składnych akcji. Pierwszą sytuację bramkową nasz zespół wypracował sobie w 25 minucie spotkania kiedy to uderzenie Mirka Kalisty przeleciało minimalnie obok słupka,
dwie minuty później doskonałej okazji nie wykorzystał Michta kiedy to po podaniu Krystiana Płusy znalazł się oko w oko z golkiperem złocisto krwistych lecz jego próba lobu zakończyła się na poprzeczcechwilę po tym okazje mieli gospodarze lecz w sytuacji sam na sam z Dymanowskim nie wykorzystał Laskowski.
W 37 minucie spotkania okazje po podaniu Kobrynia miał Kotarzewski lecz jego strzał z 11 metrów okazał się niecelny.
Podopieczni Tomasza Dymanowskiego odpowiedzieli dwie minuty później kiedy to w polu karnym piłkę od Pawłowskiego otrzymał Michta lecz i tym razem nasz zawodnik nie trafił w bramkę.
Pod koniec pierwszej połowy gospodarze wypracowali sobie jeszcze dwie doskonałe okazje pierwszą w 42 minucie kiedy to nasz bramkarz próbując piąstkować piłkę podał ją na 8 metr do Laskowskiego ten mając pustą bramkę przed sobą nie trafił w nią, drugą okazje Koroniarze stworzyli sobie w 44 minucie kiedy strzał głową Szmalca wyłapał Dymanowski.
Druga połowa mogła zacząć się od mocnego uderzenia dla gospodarzy kiedy to kolejnej już sytuacji nie wykorzystał Laskowski który przegrał pojedynek sam na sam z naszym golkiperem, Bodzentynianie odpowiedzieli w 50 minucie kiedy po podaniu Pawła Kiełbasy strzelał Trela lecz jego strzał przeleciał obok słupka, ledwo skończyła się akcja pod polem karnym gospodarzy a już kolejna była pod naszą bramką kiedy to bardzo trudny strzał zza pola karnego oddał bardzo aktywny w tym spotkaniu Laskowski ale i tym razem na wysokości zadania stanął nasz bramkarz broniąc pewnie uderzenie napastnika Korony.
W 60 minucie było już jednak 1:0 dla Łysicy kiedy to podanie Mirosława Kalisty wykorzystał Michta posyłając piłkę w długi rób bramki strzeżonej przez Mateusza Mazura. Gospodarze odpowiedzieli dwoma dobrymi akcjami najpierw w 70 minucie spotkania strzał Kotarzewskiego nad bramką przeniósł Dymanowski zaś dwie minuty później po dośrodkowaniu Jaśkiewicza głową strzelał Laskowski lecz piłka przeleciała nad bramką.
Kolejne bramki dla naszego zespołu padły w 84 i 86 minucie pierwszą z nich zdobył Pawłowski który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najlepiej odnalazł się w polu karnym ekipy z Kielc celnie uderzając głową drugie trafienie i zarazem ostatnie w tym spotkaniu zaliczył bardzo dobrze prezentujący się w tym spotkaniu Kalista który oddał strzał z 16 metra.
Kolejne i zarazem ostatnie spotkanie ligowe nasz zespół rozegra w Bodzentynie a przeciwnikiem Łysicy będzie Tarnowska Unia.
Okiem szkoleniowca
TOMASZ DYMANOWSKI, GRAJĄCY TRENER ŁYSICY: - Nie pomylę się jeśli powiem, że było to spotkanie pełne paradoksów. Sytuacjami, jakie wypracowały obie ekipy można obdzielić niejeden mecz. Trzy bramki jakie padły to absolutne minimum. Korona miała ok. 8 stuprocentowych sytuacji do wpisania się na listę strzelców. My mieliśmy ich nieco mniej. Najważniejsze jest jednak to, że udało się je wykorzystać. Skończyło się naszą wygraną. Punkty pojechały do Bodzentyna. Cieszę się, że fart wrócił i w końcu nie dałem się pokonać. Przed nami ważny tydzień. Zostały dwa, a może nawet trzy pojedynki, jeśli oczywiście uda nam się wywalczyć awans do finału okręgowego Pucharu Polski. Musimy wygrać z Hetmanem Włoszczowa i Unią Tarnów u siebie. Innego scenariusza nie przewiduję.
Komentarze