Lanie na własne życzenie czyli Łysica 1:3 Czarni

Lanie na własne życzenie czyli Łysica 1:3 Czarni

W swoim kolejnym ligowym spotkaniu podopieczni Piotra Dejworka przed własną publicznością zmierzyli się z drużyną Czarnych Połaniec. Spotkanie obfitowało w wiele sytuacji podbramkowych, ale ponownie liczne błędy doprowadziły do tego że trzy punkty powędrowały do gości.

Na spotkanie z Czarnymi trener zespołu Łysicy ponownie powrócił do składu ze spotkania z Porońcem, czyli z Przemkiem Kupczykiem w bloku defensywy. Początek spotkania zaczął się fatalnie dla gospodarzy bo już w siódmej minucie po podaniu Kamińskiego do siatki trafił Jakub Łuc. Łysica odpowiedziała dwie minuty później kiedy to strzałem głową wyrównał Kardas.
W 15 minucie powinno być 2:1 dla gospodarzy jednak kapitalnej okazji nie wykorzystał Pawłowski który nie trafił w bramkę z sześciu metrów.  Dziesięć minut później to goście cieszyli się z prowadzenia kiedy to po błędzie naszej defensywy ponownie piłkę dograł Kamiński tym razem na głowę Mazurkiewicza a temu nie pozostało nic innego jak skierować piłkę do bramki.

Na drugą połowę bodzentynianie wyszyli z jak najszybszym zamiarem odrobienia strat, jednak dobrze ustawiona defensywa gospodarzy dość skutecznie rozbijała poczynania Łysicy. W 56 minucie gry po dośrodkowaniu Chrzanowskiego i strzale Kardasa piłkę z pustej bramki wybili obrońcy. W 67 minucie gry kolejny błąd wykorzystali goście, piłkę dostał Mazurkiewicz który wpadł w pole karne i przelobował wychodzącego Dymanowskiego. W 71 minucie po rajdzie od połowy boiska Skiba znalazł się w sytuacji sam na sam z Dymanowski. Bramkarz bodzentyńskiej ekipy udanie interweniował. Do końca spotkania oba zespoły walczyły o zdobycie bramek. Taka okazja na gola kontaktowego nadarzyła się w 81 minucie kiedy w polu karnym faulowany był Michta a do jedenastki podszedł Mirosław Kalista. Nasz zawodnik jednak przy  wykonywaniu poślizgnął się a piłka powędrowała prosto w poprzeczkę. Było to kolejne spotkanie w którym nasz zespół przez głupie błędy traci kolejne cenne punkty.
Do Bodzentyna w najbliższych dniach powinna zawitać ekipa, emitowanego niegdyś na antenie TVN programu popularno-naukowego „Nie do wiary”. Mało kto z miejscowych kibiców przypuszczał, że w meczu którego wydawałoby się nie da przegrać, ekipa Piotra Dejworka będzie musiała przełknąć gorzką pigułkę. A jednak...

A jak ambicja. Z pewnością miejscowym graczom nie można było jej odmówić. Drugą połowę mogli rozpocząć od mocnego uderzenia (przegrywali wówczas 1:2 i wydawało się, że są na najlepszej drodze do doprowadzenia do remisu). Rzeczywistość okazała się jednak odmienna. Być może bodzentyńskie Lwy będą mieć więcej szczęścia po swojej stronie, w środowej konfrontacji ze Spartą Kazimierza Wielka (pierwszy gwizdek o godz. 17)?

B jak błędy. Ekipa trenera Dejworka, która tak dobrze poradziła sobie na inaugurację rundy jesiennej (wygrana 3:0 z faworyzowanym Porońcem Poronin, dwa trafienia świetnie dysponowanego Piotra Fortuny) w niedzielę nie ustrzegła się błędów. Dwa z nich były kosztowne. Na tyle, że Tomasz Dymanowski musiał sięgać do siatki po piłkę.

C jak czerwona (kartka). W końcówce drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Michał Dyl. Goście na czele ze swoim szkoleniowcem Tomaszem Kicińskim ostro protestowali, ale w tym przypadku sędzia Jacek Kubicki nie zmienił decyzji.

G jak główka Kardasa. Jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy Łysicy w drugim starcu z rzędu wpisał się na listę strzelców. Tym razem, ta sztuka udała mu się dość szybko, bo już w 9. minucie. Były obrońca ostrowieckiego KSZO wykończył zespołową akcję, po której ręce same składały się do oklasków.

K jak karny. Do końca spotkania pozostało blisko 10 minut, kiedy do futbolówki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Mirosław Kalista. Najlepszy snajper Łysicy poprzedniego sezonu oddał silny strzał, po którym piłka nie trafiła do siatki, lecz w poprzeczkę.

M jak młodzieżowiec. Łysica mocno stawia w tym sezonie na wychowanków. W wyjściowej 11 ponownie znalazło się miejsca dla Dominika Chrzanowskiego oraz Piotra Fortuny (obaj wcielili się w rolę skrzydłowych). Na ławce rezerwowych znaleźli się m.in. Adam Koprowski, Piotr Ryba, Norbert Grudzień a Patryk Dulęba pojawił się na murawie po przerwie.

P jak Pawłowski Piotr. Kapitan Łysicy pierwszy mecz sezonu kończył z rozcięciem na głowie. Po nim nie ma już śladu, a filar drugiej linii mógł walczyć z powodzeniem ze środkowymi pomocnikami Czarnych.

S jak snajper. O ile jeszcze w konfrontacji z ekipą Maciej Żurawskiego nie było widać braku rasowego napastnika w postaci Dariusza Anduły (były król strzelców III ligi nadal zmaga się kontuzją), o tyle starcie z Czarnymi Połaniec udowodniło, że zawodnik z nosem i instynktem do zdobywania goli z pewnością byłby lekarstwem na problemy ze skutecznością.

T jak Thunderstruck. Utwór legendarnej, australijskiej grupy AC/DC przywitał oba zespoły. Rażeni piorunem mieli być goście. Fajerwerków niestety zabrakło.

Teraz przez zespołem z Bodzentyna środowe starcie w którym na własnym stadionie zmierzą się z zespołem Sparty Kazimierza Wielka.

.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości