Miłe złego początki

Miłe złego początki

Nie taki Hutnik straszny jak...
Zaczęło się dobrze, od indywidualnej akcji Dariusza Anduły i bramce, która z pewnością rozbudziła apetyty na wywiezienie ze stolicy Małopolski zdobyczy punktowej. – Nie musieliśmy przegrać tego spotkania. Tym bardziej, możemy mówić o niedosycie – stwierdził trener Piotr Dejworek. Jego Łysica tym razem została zatrzymana przez Hutnika. Świetna passa bodzentyńskiego III-ligowca zakończyła się na 8 meczach bez porażki.

Podopieczni Piotra Dejworka, po raz ostatni gorzki smak porażki musieli przełknąć w połowie września, kiedy przed własną publicznością ulegli Garbarni Kraków (1:2). Tym razem sposób na Łysicę ponownie znalazł zespół z Krakowa. – Niedosyt po takim meczu jak w sobotę jest. Dlaczego? Tracimy bramki po stałych fragmentach gry, które do tej pory były raczej naszą domeną – powiedział szkoleniowiec Łysicy. – Szwankowała zwłaszcza gra na przedpolu Tomasza Dymanowskiego. Zwłaszcza w kontekście piłek zagrywanych górą – dodał trener Dejworek. Pozytywem był dobry początek, w którym goście za sprawą Dariusza Anduły i uderzenia, jakim zaskoczył golkipera Hutnika prowadzili różnicą jednej bramki.

- Pierwsza połowa była udana w naszym wykonaniu. Wydawało się, że po golu, pójdziemy za ciosem i uda się po raz drugi wpisać na listę strzelców. Niewiele do tego zabrakło. Minimalnie chybił Szymon Michta. Przy wyniku 2:0 dla nas grałoby się zdecydowanie łatwiej – podkreślił opiekun Łysicy, która do stolicy Małopolski wybrała się w okrojonym składzie (zabrakło m.in. narzekających na urazy Piotra Maniary, Piotra Ryby i Adama Koprowskiego). – Problemy kadrowe na pewno nie ułatwiają nam zadania. Takie jest jednak życie i musimy sobie z tym poradzić – zaznaczył Dejworek, który jeszcze przed zmianą stron, zdecydował się na manewr z roszadą pozycji Dominika Chrzanowskiego z Patrykiem Dulębą.

- Patryk ze spotkania na spotkanie czyje się coraz pewniej. Co prawda, kilka chwil później gospodarze doprowadzili do remisu, ale przy bramce nie miał w niej żadnego udziału. Za utratę gola nie można go winić. Wiele razy powtarzałem, że bardziej poradzi sobie w roli zawodnika odpowiedzialnego za destrukcję, niż skrzydłowego – powiedział szkoleniowiec Łysicy. Drużynę z Bodzentyna, w najbliższych dniach czekają dwa ważne pojedynki: w środę u siebie z Wolanią Wola Rzędzińska i w sobotę z KSZO w Ostrowcu Św. – Nie taki Hutnik straszny, jak można się było spodziewać. Szkoda straconych punktów, bo wcale nie musieliśmy przegrać, zwłaszcza po pierwszej połowie, po której to gospodarze mogli się nas bardziej bać, niż my ich – zakończył Dejworek.

Foto: Adam Murzański
Źródło: własne

 

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości