Ekipa Janusza Cieślaka ograła Partyzanta (Zaległa Relacja)

Ekipa Janusza Cieślaka ograła Partyzanta (Zaległa Relacja)


Z pewnością po takim meczu, większość fanów Łysicy spoglądać będzie z niecierpliwością na klasyfikację strzelców. Dzięki trafieniu Mirosława Kalisty, goście z trudnego terenu wywieźli komplet punktów. Ich wygrana mogłaby być jeszcze bardziej okazała, gdyby aktualnie najlepszy snajper IV ligi świętokrzyskiej, w doliczonym czasie gry wykorzystał rzut karny.

Stare, ale jakże prawdziwe piłkarskie porzekadło głosi, że za styl w futbolu nie przyznaje się punktów. Przyjezdni, którzy po pierwszej połowie schodzili do szatni w dobrych nastrojach (Łysica prowadziła 1:0 po golu Mirosława Kalisty), o drugiej części meczu muszą jak najszybciej zapomnieć. Za kilka tygodni niewiele osób będzie jednak pamiętać, w jakim stylu drużyna Janusza Cieślaka ograła Partyzanta. W tabeli liczyć będą się tylko 3 punkty.

- Z pewnością nie był to łatwy mecz. Nie graliśmy tak, jak zakładaliśmy na odprawie przed pierwszym gwizdkiem arbitra – ocenił środową potyczkę Janusz Cieślak, szkoleniowiec bodzentyńskiego IV-ligowca. Łysica odniosła drugie, kolejne wyjazdowe zwycięstwo (tydzień wcześniej pokonała na boisku w Ćmińsku Lubrzankę Kajetanów 4:1). – W kończącym się sezonie były już spotkania, w których graliśmy ładnie dla oka, ale nie mieliśmy z tego punktów. Dziś karta odwróciła się do nas. Nie liczył się styl. Konsekwentnie spisywała się defensywa. Świetnie między słupkami radził sobie nasz golkiper Robert Bilski. Mieliśmy swoje sytuacje do tego, by podwyższyć wynik. Przy dwubramkowym prowadzeniu na pewno grałoby się łatwiej – dodał trener, który w środku pola postawił na sprawdzony i zaprawiony w bojach duet defensywnych pomocników: Piotr Ryba-Piotr Pawłowski. W podstawowym składzie zabrakło tym razem pauzującego za kartki Dominika Chrzanowskiego.

- Szkoda straconych okazji przy wyniku 1:0. Partyzant postawił trudne warunki. Warto pochwalić zespół za to, że walczył do końca, nie dając sobie wbić bramki na 1:1. Za to należą się chłopakom słowa uznania – podkreślił trener Cieślak. Po zmianie stron Łysica znalazła się w tarapatach, ale na posterunku był doświadczony bramkarz. –Momentami w naszej grze było za dużo bezradności. Nie możemy sobie na to pozwolić, mając tak doświadczonych zawodników w kadrze. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, iż postaramy się wykorzystać naszą najsilniejszą broń – szybkie kontrataki wyprowadzone ze skrzydeł i środka. Po przechwycie futbolówki, mieliśmy grać szybko. Taka taktyka pozwalała Mirosławowi Kaliście, Dariuszowi Andule czy Mariuszowi Jarosowi stworzenie okazji do wpisania się na listę strzelców. Za dużo było nerwowości, bo jestem przekonany, że mogliśmy pokusić się o kolejne trafienia – dodał szkoleniowiec.

Ekipa z Radoszyc napsuła Łysicy sporo krwi. – Postaramy się zrobić wszystko by w ostatnich pojedynkach godnie pożegnać się z kibicami, kończąc rundę wiosenną mocnym akcentem – zaznaczył szkoleniowiec gości.

R.R.

IV liga świętokrzyska

32. zaległa kolejka (7 czerwca)

PARTYZANT RADOSZYCE – ŁYSICA BODZENTYN 0:1 (0:1)

0:1 Mirosław Kalista (25)

Sędziował: Jacek Kubicki (Kielce). Widzów: 100.

PARTYZANT: Kaszuba — Paweł Markowicz Ż, Idzikowski, Pańczyk, Grudzień (46. Zawadzki), Papros, Nieszporek, Opara, Sosiński (58. Piotr Markowicz), Miśtal, Samburski (85. Kuśmierczyk). Trener: Jarosław Komisarski.

ŁYSICA: R. Bilski — Płusa, Kołodziejski, Szymoniak Ż, D. Kowalski Ż, Garbacz (70. Dulęba), Pawłowski, Ryba, M. Kalista, Jaros (82. Grudziecki), Anduła Ż (75. Barucha). Trener: Janusz Cieślak.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości